Zielona szansa Warszawy

Zielona Stolica Europy 2018 Gazeta Stołeczna

Nasze miasto może być tak wygodne i przyjazne do życia jak podawane za wzór Sztokholm, czy Hamburg - przekonują władze Warszawy. I dlatego zabiegają o tytuł Zielonej Stolicy Europy. - Walczymy, by Warszawa zdobyła go w 2018 roku - zapowiada wiceprezydent Michał Olszewski.

W staraniach o tytuł Zielonej Stolicy Europy chodzi przede wszystkim o poprawienie jakości życia mieszkańców. O stan powietrza, wody, nowoczesny transport publiczny, przyjazne dla mieszkańców przestrzenie. Ten tytuł to rodzaj miejskiego certyfikatu: „Tu żyje się zdrowiej, dłużej, przyjemniej”.

Tytuł Zielonej Stolicy Europy przyznaje Komisja Europejska. Po raz pierwszy, w 2010 roku, powędrował do Sztokholmu. Stolicę Szwecji w różnych rankingach wskazuje się jako jedno z najlepszych miast do życia. Bywa też nazywana „najmniejszym wielkim miastem świata”, bo jest kameralna i zwarta.

Łatwo się w Sztokholmie przemieszczać komunikacją publiczną, na rowerze czy pieszo. Parki i ogrody zajmują ponad 40 proc. powierzchni miasta, włączając rezerwaty przyrody. Zieleń oczyszcza powietrze, tłumi hałas, przyciąga turystów, jest siedliskiem zwierząt. Ponad 90 proc. sztokholmian żyje w odległości do 300 metrów od parków i skwerów.

Sztokholm jest też nazywany „Wenecją Północy”, bo leży na 14 wyspach w otoczeniu 24 tys. innych, składających się na archipelag sztokholmski. Modelowa część miasta (Hammarby Sjöstad na południe od centrum), docelowo dla 25 tys. mieszkańców, powstała na terenach poprzemysłowych. Kilkupiętrowe domy na osiedlu wykorzystują deszczówkę, czerpią energię m.in. z paneli słonecznych. Na podwórkach widać niewielkie pojemniki-zsypy w różnych kolorach, które odpowiadają kolorom worków na odpowiednio posegregowane śmieci. Odpady są zasysane rurami pod ziemię. Do ogrzewania jest używana m.in. energia uzyskana ze spalania odpadów czy osadów z oczyszczalni ścieków. Na osiedlu transport samochodowy uległ marginalizacji na rzecz zbiorowego (promy do centrum, tramwaj, autobusy), rowerowego i pieszego. Zachwycają skwery i parki, przestrzenie dla pieszych i na rekreację zajmują bardzo dużo miejsca, a ulice są wąskie.

Po Sztokholmie tytuły Zielonej Stolicy Europy zdobyły kolejno Hamburg, hiszpańska Vitoria, francuskie Nantes, Kopenhaga. Zieloną Stolicą w tym roku jest Bristol, często przedstawiany jako najlepsze miasto do życia na Wyspach Brytyjskich. W przyszłym roku zaszczytny tytuł przypadanie Lublanie, stolicy Słowenii, a w 2017 r. - niemieckiemu Essen.

Warszawa ubiega się o miano Zielonej Stolicy Europy w 2018 r. Aplikację do Brukseli trzeba złożyć tej jesieni.

Władze miasta przekonują, że mamy duże szanse. Wiceprezydent Michał Olszewski podkreśla, że stolica Polski już dziś ma szereg atutów. - Warszawa może się pochwalić w sumie 12 rezerwatami przyrody, m.in. Lasem Bielańskim czy Kabackim, Parkiem Natolińskim. Czegoś podobnego w Londynie czy Paryżu nie znajdziemy. Graniczymy z Parkiem Narodowym – Puszczą Kampinoską, w swoich granicach mamy jeden park krajobrazowy (Mazowiecki), a tuż za granicami kolejny (Chojnowski).

Najważniejszy transport publiczny

Miasto inwestuje w coraz bardziej ekologiczny transport publiczny. Z warszawskich ulic znikły już słynne autobusy-kopciuchy, stare jelcze czy ikarusy, które przekraczały wszelkie normy emisji spalin. Dziś już 40 proc. warszawskich autobusów spełnia bardzo rygorystyczne europejskie normy ekologiczne. – Mamy dziesięć autobusów elektrycznych, cztery hybrydowe i 35 na gaz ziemny. I będzie ich coraz więcej. Będziemy dalej inwestować w ekologiczny transport - do 2020 roku kupimy 130 autobusów elektrycznych - zapowiada wiceprezydent Olszewski.

Ratusz stawia na rozwój komunikacji szynowej, przyjaznej środowisku, a przy tym zapewniającej największą prędkość przejazdów. Najwięcej pieniędzy pochłania rozbudowa metra. Kosztem 4,1 mld zł w tym roku otwarto pierwszy odcinek II linii, który połączył dwa brzegi Wisły. Trwają przetargi na wykonawców kolejnych dwóch fragmentów tej linii - sześć stacji ma być gotowych w 2019 r.

Warszawa ma też rozwiniętą sieć kolei podmiejskich. Jako pierwsze miasto w Polsce wprowadziła na dużą skalę bilety aglomeracyjne, miały zachęcić mieszkańców peryferyjnych osiedli, by nie wjeżdżali samochodem do centrum. Mija dziesięć lat, odkąd własnego przewoźnika kolejowego utworzył stołeczny ratusz. To Szybka Kolej Miejska, która obsługuje 145 km tras na czterech liniach, a w planach jest uruchomienie w 2017 roku następnej - do Piaseczna. Liczba pasażerów SKM-ki wzrosła z 300 tys. w 2005 r. do 25,5 mln w zeszłym. Spółka ma 32 nowoczesnych pociągów, zamierza kupić jeszcze 10-15 kolejnych.

Aż połowę taboru wymieniły w krótkim czasie Tramwaje Warszawskie, które pozbyły się wagonów z lat 50. i 60. Teraz spółka kupuje wyłącznie tramwaje z obniżoną podłogą i klimatyzowane. W najbliższych latach powstanie ok. 20 km nowych tras tramwajowych. Na licznych odcinkach będą torowiska obsiane trawą.

Bardzo szybko rozwija się transport rowerowy. System miejskich rowerów Veturilo uruchomiony w 2012 roku ma już 340 tys. użytkowników. - W kilka lat wydłużyliśmy drogi rowerowe z 200 do ponad 400 km. Chcemy tę sieć kolejny raz podwoić i w pięć lat mieć już 800 km. W tym planie są też np. dojazdy rowerowe do stacji kolejowych i węzłów transportowych w gminach okalających Warszawę - zapowiada Michał Olszewski.

Nowością, nieznaną jeszcze w Polsce, ma być warszawski system car-sharingu, czy samochodów, które będziemy mogli wypożyczać podobnie jak rowery ze stacji Veturilo. Z takich systemów w Europie korzystają przede wszystkim ci, którzy nie jeżdżą samochodem codziennie. W Paryżu trzy tysiące aut w systemie car-sharingu pozwoliło wyeliminować 22 tys. prywatnych samochodów. Władze Warszawy liczą, że u nas wypożyczalnia przyczyni się do zmniejszenia liczby aut w mieście, co może choć częściowo odkorkować ulice.

Firmę, która wprowadzi system car-sharing w Warszawie, wybierze Zarząd Dróg Miejskich. Drogowcy zaczną szukać operatora późną jesienią. Szef ZDM Łukasz Puchalski liczy, że samochody będzie można wypożyczać od przyszłego roku.

Nie trujemy Wisły, my ją czyścimy

- W 2011 r. Warszawa byłą ostatnią stolicą Unii Europejskiej i jedną z dwóch na całym naszym kontynencie, która nie oczyszczała wszystkich ścieków komunalnych przed ich zrzuceniem do rzeki. Zmodernizowana rok później oczyszczalnia Czajka przerabia teraz średnio 390 tys. metrów sześciennych ścieków w ciągu doby, doprowadzając je do stanu określonego w wymaganiach krajowych i unijnych – mówi Roman Bugaj, rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji.

W zeszłym roku Czajka usunęła ze ścieków ponad 6000 ton azotu i ponad 820 ton fosforu, pierwiastków groźnych dla środowiska. – W przypadku azotu to dwa bardzo długie pociągi towarowe, każdy z 50 wagonami. W przypadku fosforu to 27 pełnych ciężarówek do przewozu materiałów sypkich – tłumaczy obrazowo Bugaj.

Czajka przejmuje już 85 proc. ścieków komunalnych z Warszawy. Ilość przerabianych metrów sześciennych jest oszałamiająca, w ciągu ośmiu miesięcy wystarczyłoby ich na wypełnienie Jeziora Zegrzyńskiego. Jak zauważył prof. Zbigniew Heidrich z Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej w rozmowie z PAP, stężenie zanieczyszczeń w ściekach opuszczających Czajkę jest dwa do pięciu razy niższe niż przyjęte normy. – To dobrze – mówił profesor. – Ścieki mają więc korzystny wpływ na stan czystości Wisły, bo nie tylko nie pogarszają jakości wody w rzece, ale działają na nią oczyszczająco.

Proces czyszczenia ścieków jest wielostopniowy. Najpierw cedzi się je i oddziela duże zanieczyszczenia jak patyki czy plastik, w ciągu doby może ich być ok. 3 ton. Trafiają m.in. do spalarni. Kolejny odpad to piach - ok. 5 ton dziennie. Potem do pracy przystępują bakterie w bioreaktorach. Jak tłumaczył kierownik Czajki Wojciech Fronczak, odżywiają się np. związkami węgla, azotu czy fosforu zawartymi w ściekach. Z powstałych osadów w trakcie fermentacji uzyskuje się biogaz. – Możemy z niego wytworzyć jedną trzecią zapotrzebowania na energię elektryczną naszego zakładu – mówił Fronczak.

Dziennie z fermentowników jest ok. 500 ton odpadów (20 ciężarówek). Po osuszeniu trafiają do spalarni. Przykrych zapachów nie ma dzięki biofiltrom.


Warszawscy urzędnicy podsumowali ponad rok obowiązywania reformy organizującej na nowo odbiór i segregację śmieci w stolicy. Ze sprawozdań firm odbierających odpady wynika, że wytwarzamy mniej śmieci, niż szacowano przed zmianami. A miastu udało się spełnić normy odzysku odpadów.

- Codziennie na ulice Warszawy wyjeżdża ponad 270 specjalistycznych pojazdów – wylicza Agnieszka Kłąb z biura prasowego ratusza. Muszą obsłużyć ponad 100 tys. punktów odbioru odpadów komunalnych (altan śmietnikowych).

Ratusz policzył, ile śmieci wyprodukowaliśmy. Wcześniej nie pozwalała na to szara strefa, w stolicy działało kilkadziesiąt firm, każda na własną rękę. Urzędnicy nie wiedzieli, ile i jakich śmieci jest odbieranych i co się z nimi dzieje.

Dzisiaj ze sprawozdań składanych przez firmy odbierające śmieci wynika, że od 1 sierpnia 2014 r. do końca lipca tego roku z terenu miasta odebrano w sumie ponad 680 tys. ton odpadów komunalnych. Większość to zmieszane śmieci, które wrzucamy do czarnych pojemników. Ale warszawiacy zaczęli też segregować odpady: firmy odebrały prawie 75 tys. ton surowców (papier, plastik, szkło, metal), ponad 15 tys. ton odpadów zielonych i innych odpadów ulegających biodegradacji oraz prawie 33 tys. ton tzw. gabarytów (to np. stare meble, dywany). To ważne, bo przepisy zobowiązują samorząd do tego, aby pilnować tzw. poziomów odzysku odpadów. Chodzi o to, by na składowiska trafiało jak najmniej śmieci, trzeba je odzyskiwać do ponownego przetworzenia.

Jeśli chodzi o jakość powietrza, Warszawa ma szczęście, u nas na pewno nie jest tak źle jak w Krakowie. Stolica ma dobre położenie, w dużej części na skarpie. Środkiem miasta przepływa szeroka rzeka, która jest niczym kanał wentylacyjny doprowadzający świeże powietrze. Jego jakość bada Mazowiecki Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska na podstawie pomiarów ze stacji zlokalizowanych m.in. przy różnych ulicach. Inspektorat ogłasza też alerty, na razie tylko I i II stopnia, wtedy np. nie powinno się biegać blisko ulic, szczególnie uważać muszą osoby mające problemy z astmą, płucami czy sercowcy. Alert najwyższego, IV stopnia prowadziłby do drastycznego ograniczenia wjazdu aut do miasta czy obowiązku wysłania na ulice polewaczek. Taki jednak w Warszawie się nie zdarza.

Od niedawna przygotowywana jest prognoza zanieczyszczeń powietrza w województwie mazowieckim i w Warszawie. Każdy mieszkaniec może już sprawdzić, jaki będzie stan jakości powietrza danego i następnego dnia na stronie internetowej sojp.wios.warszawa.pl.

W ciągu roku w Warszawie przekraczane są poziomy dopuszczalne czterech substancji spośród 13 badanych. Są to: benzo(a)piren, dwa rodzaje pyłów zawieszonych – PM10 i PM2,5, a także dwutlenek azotu. Stan powietrza pogarsza się w okresach, kiedy jest bezwietrznie, sucho i nie pada, najgorzej jest zimą. Najzdrowszy spacer w „przyduszonej” Warszawie warto planować zaraz po ulewie i burzy albo w deszcz czy śnieg, jak najdalej od ruchliwych ulic.

Z powodu przekroczeń dopuszczalnych norm trucizn w powietrzu zarząd województwa musiał opracować programy ochrony powietrza i określić działania naprawcze. – Dlatego budujemy metro, nowe linie tramwajowe, obwodnice, parkingi „Parkuj i jedź”, wymieniamy tabor autobusowy na nowoczesny, nawet z panelami słonecznymi na dachu, wytyczamy buspasy, ścieżki rowerowe, podłączamy budynki do sieci centralnego ogrzewania – wylicza Sylwia Laszuk-Postawka, naczelnik Biura Ochrony Środowiska.

Milion drzew dla Warszawy

Ekologiczne inwestycje w Warszawie z ostatnich lat zasługują na uznanie. Ale miasto jest też często krytykowane za wycinki drzew. W tym roku oburzenie warszawiaków wywołała informacja, że w ostatnich sześciu latach wycięto 150 tys. drzew. Dziś urzędnicy precyzują te informacje. – W latach 2009-2014 wyciętych zostało 159 tys. drzew, ale posadziliśmy 170 tys. nowych – wyjaśnia Magdalena Jadziewicz-Kasak z wydziału prasowego urzędu miasta.

Wiosną zrobiło się głośno o programie miliona drzew dla Warszawy. Tylu domagają się miejscy radni, którzy chcą, aby miasto wzorem Nowego Jorku, Los Angeles czy Szanghaju przeprowadziło wielkie sadzenie drzew. Wiceprezydent Michał Olszewski zapewnia, że nie jest to czcza obietnica. Do grudnia zespół dendrologów przygotuje dokument, który będzie wyjściem do wdrożenia programu. – Chcemy poznać stan drzewostanu i mieć kompleksowy plan z programem wymiany drzew na nowe, docelowym składem gatunkowym drzew odpowiednich w mieście. Inne drzewa nadają się do parków, inne do ulic reprezentacyjnych, a inne do osiedlowych – tłumaczy wiceprezydent.

Pierwsze drzewa w ramach tego projektu mają być zasadzone wiosną przyszłego roku.

Niektórzy mówią, że Warszawa tak naprawdę znów jest w Europie od 2012 r., bo to właśnie wtedy - dzięki zmodernizowaniu Czajki - miasto przestało wypluwać nieoczyszczone ścieki wprost do Wisły. Wprawdzie nadal nie możemy się kąpać ani w Wiśle, ani w zacumowanych do jej brzegów basenach na barce tak jak w Berlinie czy Wiedniu, ale ratusz obiecuje, że to marzenie ziści się za dwa, trzy lata.
Władze Warszawy wierzą, że miasto wygra rywalizację i zdobędzie tytuł Zielonej Stolicy Europy 2018 roku.
Przykład dotychczas utytułowanych miast pokazuje, że jest o co walczyć.

Materiał powstał we współpracy z miastem stołecznym Warszawa.

Zielona szansa Warszawy
  1. Pierwszy był Sztokholm
  2. Najważniejszy transport publiczny
  3. Teraz auta mamy wypożyczać jak rowery
  4. Nie trujemy Wisły, my ją czyścimy
  5. Lepiej segregujemy śmieci
  6. Gdy nie ma wiatru, mamy gorsze powietrze
  7. Milion drzew dla Warszawy